Więc zapraszam do czytania ;)
____________________________________
Ściemniało się. Pogoda dziś także nie dopisywała. Od jej
śmierci minęły dwa tygodnie. W jego życiu przez te dwa tygodnie nie zmieniło
się nic mimo, że obiecywał coś zupełnie innego. Szedł ulicą z kapturem na
głowie, co jakiś czas wpatrując się w niebo. Nie było widać ani jednej gwiazdy.
Czuł się naprawdę źle. Nikomu o tym nie mówił, jednak był w takim stanie, że
nikt nie musiał pytać.
Zatrzymał się przed sklepem z biżuterią. Podszedł do wystawy
i przesunął opuszkami palców po szybie. Przed jego oczami stała teraz za ladą i
machała mu z szerokim uśmiechem na twarzy. Stał na boku i obserwował. Jego
wspomnienia znów się zmaterializowały. Zobaczył siebie tamtego dnia, kiedy
przyszedł do niej z wielkim bukietem białych róż, a ona szczęśliwa wybiegła przed
sklep i radośnie krzyknęła „Oppa!”. Jej głos odbił się w jego uszach powielając
się kilka razy. Przetarł sine, opuchnięte oczy, a wtedy obraz wspomnienia
rozmył się w zwolnionym tempie pozostawiając po sobie kolejną dziurę. Spojrzał
w niebo i wreszcie pośród nagromadzonych chmur dojrzał lekką poświatę księżyca.
Mrugnął anemicznie i ruszył dalej.
Przeszedł cały park, aż w końcu zatrzymał się przy ostatniej
z ławek. Powolnie skierował swój wzrok w jej stronę. Odwrócił się do niej i
podszedł bliżej. Obszedł ją dookoła i pochylił się przy oparciu. Było ciemno,
więc nie mógł nic zobaczyć. Przesunął więc po omacku palcami w miejscu, gdzie
powinien być napis. Kiedy wyczuł koślawo wyskrobane inicjały na krótką chwilę
na jego twarzy pojawił się blady uśmiech. Wyprostował się i spojrzał przed
siebie. Wzdrygnął się. Stała na środku chodnika i uśmiechała się do niego. Była
taka prawdziwa i nie była wspomnieniem. Nigdy nie widział jej w tym stroju, nie
przypominał sobie aby coś takiego miało miejsce…
Wrócił do domu blisko godziny drugiej. Wszedł po cichu do
pokoju, by nie budzić przyjaciela. Jednak on wcale nie spał… Widząc
krzątającego się po ciemnym pokoju przyjaciela, podniósł się na łokciach i
zapalił światło, które oślepiło ich na moment. Kyungsoo zmierzył go wzrokiem i
nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć… Od tamtego feralnego dnia nie wiele
można było do niego mówić, bo i tak nie odpowiadał lub po prostu nie słuchał.
Jeszcze przez chwilę milczał obserwując przebierającego się z mokrych ubrań
przyjaciela. Usiadł na łóżku i westchnął.
- Jutrzejsze spotkanie z fanami też zostało odwołane… -
odezwał się w końcu, jednak tak jak przypuszczał, nie uzyskał żadnej
odpowiedzi. Zmarszczył brwi w zamyśleniu. – Dobranoc… - wyszeptał i położył się
na plecach.
- Możesz jeszcze przez chwilę
nie gasić światła? – usłyszał. Przytaknął i odwrócił się na bok. Przyglądał się
brunetowi uważnie obserwując dokładnie każdy jego ruch. Chłopak jednak nie
robił nic szczególnego. Po prostu leżał i wpatrywał się w sufit.
Kolejne dni nie różniły się
niczym od poprzednich. Może prócz tego, że stawał się on coraz mniej rozmowny.
Coraz częściej zostawał w domu, powoli zamykając się w sobie. Miewał coraz to
dziwniejsze sny, z których ciężko było go wybudzić. Coraz gorzej było mu
zasypiać. Zamykał oczy świadom tego, że znów będzie musiał brać udział w tej
farsie..
Znowu stał na znajomej mu skarpie. Usłyszał ten sam krzyk i ponownie
spojrzał w dół. Znów stał w tym samym miejscu, nad ciemną otchłanią. Nad
przepaścią, która wydawała się nie mieć końca. Jego oczy ponownie dojrzały jej
przerażoną twarz i zakrwawione dłonie od usilnego utrzymania się na ostrych
kamieniach. Z jej oczu płynęły łzy, a jej twarz malowana była strachem.
Szlochała i błagała go o pomoc. Kiedy ją zobaczył poczuł silne ukłucie w klatce
piersiowej, lecz mimo to próbował ją wyciągnąć. Już centymetry dzieliły go od
tego, by złapać jej dłoń. Złapał ją. Udało mu się. Zaczął robić wszystko, by
wciągnąć ją na górę. Kiedy była już coraz bliżej, już prawie ją miał, coś
złapało go za nogę i zaczęło ciągnąć w tył. Poczuł jak jej dłoń wyślizguje się
z jego uścisku. Złapał ją drugą rękę, lecz ona wciąż wysuwała się z jego rąk.
Jej oczy nagle stały się takie matowe, zabrakło w nich blasku, jakichkolwiek
emocji, życia. Po prostu przestała go trzymać, przez co jej dłoń bezpowrotnie
wysuwała mu się z objęć. Bezskutecznie próbował ją złapać. Ostatni obraz, jaki
został mu przed oczami, to jej puste oczy i spadające ciało, które znikało w
nicości…
Poderwał się na łóżku głośno
dysząc. Przy jego łóżku siedział Kyungsoo, Suho i reszta. Na ich widok
zmarszczył brwi i rozejrzał się po pokoju tak, jakby był w nim pierwszy raz.
- Wszystko w porządku? –
spytał lider. Brunet tylko anemicznie przytaknął głową.
- Długo tu jesteście? –
spytał ochrypłym głosem.
- Próbowaliśmy Cię obudzić
już od dobrych piętnastu minut… - oznajmił maknae, na co brunet zmarszczył
czoło, jakby coś analizował. Opadł bezwładnie na poduszki i wpatrywał się w
sufit.
- Wołaj, jakby się coś
działo… - usłyszał stłumiony głos lidera i po chwili nastała cisza. Nie
wiedział, czy naprawdę zrobiło się tak cicho, czy po prostu on przestał ich
słyszeć…
Usiadł na łóżku i spojrzał w
okno. Niebo było dziś takie czyste, bezchmurne. Przygryzł dolną wargę i
przegarnął włosy. Spojrzał na przyjaciela, który siedział na łóżku i czytał
książkę. Nic nie mówiąc wstał, podszedł do swojej szafy, otworzył ją i zaczął
wyciągać z niej rzeczy. Po chwili do pokoju wszedł Suho z walizką, którą podał
brunetowi. Zmierzył go wzrokiem, na co lider poklepał go tylko po ramieniu i
wyszedł zostawiając przyjaciół sam na sam. Kyungsoo odłożył książkę i spojrzał
na pakującego się przyjaciela.
- Zdajesz sobie sprawę z
tego, że tak po prostu będzie lepiej? – spytał delikatnie. Za odpowiedź dostał
tylko wyprane z emocji spojrzenie chłopaka, który miesiąc temu jeszcze tętnił
życiem…
Lekko wyłysiały, niewysoki
mężczyzna w białym fartuchu przeglądał skrupulatnie jego kartę. Nie chciał
niczego przeoczyć, aby później nie było żadnych problemów ani komplikacji.
Kiedy skończył, poprawił okulary na nosie, zmierzył go wzrokiem i z szerokim
uśmiechem poprosił o powstanie.
- Witamy na oddziale paniczku
Kim. – uścisnął mu dłoń. – Zapisałem panu na razie kilka leków, które powinny
zlikwidować, bądź nieco poskromić problemy ze snem. – poinformował, po czym
poprosił kobietę w bladoróżowym stroju o to, by zaprowadziła go do jego pokoju.
Kiedy znalazł się w swojej
sali, stanął w drzwiach i przestudiował najmniejszy jej zakamarek. Ściany były
w kolorze blado brzoskwiniowym, biały sufit i jasne panele. Po prawej stronie
przy oknie stało jednoosobowe łóżko, obok którego był stoliczek nocny, na
którym stała lampka. Niedaleko stoliczka
znajdowała się kanapa i niewielki stół. Po prawej stronie pokoju mieściła się
szafa i biurko. Nie było telewizora, ani radia. Wszedł w głąb pokoju, odstawił
walizkę, a sam usiadł na łóżku. Spojrzał przez okno, z którego można było bez
problemu spoglądać w niebo.
- O godzinie osiemnastej
zapraszam na terapię. – pielęgniarka uśmiechnęła się czule i wyszła zamykając
za sobą drzwi. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w zamknięte drzwi, za którymi
przed chwilą zniknęła kobieta w podeszłym wieku. Wydawała się być miłą osobą.
Wszedł do dużej sali, która
przypominała nieco ogromną świetlicę. Zajął jedno z wolnych miejsc, między
starszym od niego o jakieś sześć lat mężczyzną, a szczupłą i osowiałą
dziewczyną o blond włosach i matowych oczach.
- Twoja kolej – usłyszał po
chwili. Kobieta patrzyła na niego wyczekująco z uśmiechem na ustach. – Powiedz
kilka słów o sobie. – Zmieszał się nieco, spojrzał na patrzące się na niego
całkiem obce osoby i naprawdę nie miał ochoty nic mówić. Jednak wzrok tej
uprzejmej starszej kobiety wywierał na nim taką presję, że postanowił się
jednak tego wieczoru odezwać.
- Nazywam się Kim Jongin. Dwa
miesiące temu śmierć odebrała mi powietrze…
Brak słów.. Tensia jest zachwycona tym opowiadaniem.. Nojzik się bardzo postarała, na prawdę. Jestem z Ciebie bardzo dumna.. Ogarnęły mnie takie emocje podczas czytania, że nie da się tego opisać.. <3
OdpowiedzUsuńTo ostatnie zdanie... T ^ T
OdpowiedzUsuńJeziu jak ty pięknie piszesz.
Tak prawdziwie... jakbym tam była i czuła smutek Kai'a. Chcę więcej! ;33
To opowiadanie będzie moim ulubionym, takie piękne.....
OdpowiedzUsuńTuci leciały łzy, czytając to piękno.
Jestem ciekawa jaki będzie kolejny rozdział, który będzie miał tyle emocji co ten.
Jestem ciekawa czy ta terapia Kai'owi pomoże.... jeju, płaczem ;_;
<3
Omo, ryczę ;;
OdpowiedzUsuńTo takie piękne, omfg. Mam nadzieję, że na końcu będzie Happy End :3
weny~
Coraz bardziej mi się to podoba :3. Czekam na więcej <3 Świetnie piszesz ,ten rozdział pełen emocji . Aż łzy mi poleciły .
OdpowiedzUsuńSmutne, ale piękne. Nie mogę wyjść z podziwu jak ty to wszystko pięknie piszesz. Też bym tak chciała. Jestem ciekawa co będzie w kolejnych rozdziałach. Mam nadzieję, że Kai z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuńAż mi się go szkoda zrobiło... ;_; Takie sny... </3
OdpowiedzUsuń+"Śmierć odebrała mi powietrze…" *w*
Piszesz bardzo dobrym językiem, potrafisz odpowiednio dobrać słowa.. I co najważniejesz nie jest on tak potoczny że aż boli, a to się ceni. ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy. :3
<3. Ty wiesz, Ty wszystko wiesz ;)
OdpowiedzUsuńTylko pisz dalej... mam nadzieje, że Kai nie będzie zwiewał z tego ośrodka... D: Nie wiem dlaczego o tym pomyślałam, mniejsza XD. Po prostu jestem ciekawa dalszej części. I... tego czy przetrąci nos tej uśmiechniętej babie O__o. Ona jest jakaś podejrzana dla mnie. Kurczę... pisz to. Bo tym razem oberwiesz, że o ja... no. :* + ;_; zazdroszczę Ci komentarzy XD <//3 nadal.
Kolejna fala, choć to już w sumie cały wodospad emocji. Coś niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju co krzyczy CHCĘ WIĘCEJ. To tylko pierwszy rozdział a jest już jak mały diamencik, który płynie na bezludną wyspę. A gdy zapiszesz ostatni rozdział dotrze na nią stanie się ogromnym diamentem. <33
OdpowiedzUsuńMadnessx3 :*
ojejku <333 brak słów ... to było piękne ! Proszę Unni napisz dalszy ciąg *w* bo umieram z ciekawości !
OdpowiedzUsuńHyoRim ;**
Kocham <3 popłakłam się... :'( ŚWIETNE!!!
OdpowiedzUsuńwspaniałe.
OdpowiedzUsuńŚwietne *_*
OdpowiedzUsuńW sumie można go zrozumieć. To uczucie pustki i bezsilności, które go otacza. Kto mógłby w takim stanie tętnić życiem.
OdpowiedzUsuńJednak zabrakło mi momentu, w którym zapadłaby ta decyzja, że on udaje się do szpitala, w sensie, mogło być to opisane. Nigdy nie rozumiałam jak takie grupowe terapie mogą pomóc, ale cóż, może się nie znam.
Kocham cię za ostatnie zdanie! Jest po prostu idealne, cudo! <3