sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 1.

Na początek chcę podziękować Wam wszystkim za tą jakże przepiękną liczbę komentarzy! ~~<3 Dziękuję! ;*** jeśli dalej tak będzie, to będę wiedziała, że mam dla kogo pisać ! <3
Więc zapraszam do czytania ;)
____________________________________


Ściemniało się. Pogoda dziś także nie dopisywała. Od jej śmierci minęły dwa tygodnie. W jego życiu przez te dwa tygodnie nie zmieniło się nic mimo, że obiecywał coś zupełnie innego. Szedł ulicą z kapturem na głowie, co jakiś czas wpatrując się w niebo. Nie było widać ani jednej gwiazdy. Czuł się naprawdę źle. Nikomu o tym nie mówił, jednak był w takim stanie, że nikt nie musiał pytać.
Zatrzymał się przed sklepem z biżuterią. Podszedł do wystawy i przesunął opuszkami palców po szybie. Przed jego oczami stała teraz za ladą i machała mu z szerokim uśmiechem na twarzy. Stał na boku i obserwował. Jego wspomnienia znów się zmaterializowały. Zobaczył siebie tamtego dnia, kiedy przyszedł do niej z wielkim bukietem białych róż, a ona szczęśliwa wybiegła przed sklep i radośnie krzyknęła „Oppa!”. Jej głos odbił się w jego uszach powielając się kilka razy. Przetarł sine, opuchnięte oczy, a wtedy obraz wspomnienia rozmył się w zwolnionym tempie pozostawiając po sobie kolejną dziurę. Spojrzał w niebo i wreszcie pośród nagromadzonych chmur dojrzał lekką poświatę księżyca. Mrugnął anemicznie i ruszył dalej.
Przeszedł cały park, aż w końcu zatrzymał się przy ostatniej z ławek. Powolnie skierował swój wzrok w jej stronę. Odwrócił się do niej i podszedł bliżej. Obszedł ją dookoła i pochylił się przy oparciu. Było ciemno, więc nie mógł nic zobaczyć. Przesunął więc po omacku palcami w miejscu, gdzie powinien być napis. Kiedy wyczuł koślawo wyskrobane inicjały na krótką chwilę na jego twarzy pojawił się blady uśmiech. Wyprostował się i spojrzał przed siebie. Wzdrygnął się. Stała na środku chodnika i uśmiechała się do niego. Była taka prawdziwa i nie była wspomnieniem. Nigdy nie widział jej w tym stroju, nie przypominał sobie aby coś takiego miało miejsce…
Wrócił do domu blisko godziny drugiej. Wszedł po cichu do pokoju, by nie budzić przyjaciela. Jednak on wcale nie spał… Widząc krzątającego się po ciemnym pokoju przyjaciela, podniósł się na łokciach i zapalił światło, które oślepiło ich na moment. Kyungsoo zmierzył go wzrokiem i nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć… Od tamtego feralnego dnia nie wiele można było do niego mówić, bo i tak nie odpowiadał lub po prostu nie słuchał. Jeszcze przez chwilę milczał obserwując przebierającego się z mokrych ubrań przyjaciela. Usiadł na łóżku i westchnął.
- Jutrzejsze spotkanie z fanami też zostało odwołane… - odezwał się w końcu, jednak tak jak przypuszczał, nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Zmarszczył brwi w zamyśleniu. – Dobranoc… - wyszeptał i położył się na plecach.
- Możesz jeszcze przez chwilę nie gasić światła? – usłyszał. Przytaknął i odwrócił się na bok. Przyglądał się brunetowi uważnie obserwując dokładnie każdy jego ruch. Chłopak jednak nie robił nic szczególnego. Po prostu leżał i wpatrywał się w sufit.

Kolejne dni nie różniły się niczym od poprzednich. Może prócz tego, że stawał się on coraz mniej rozmowny. Coraz częściej zostawał w domu, powoli zamykając się w sobie. Miewał coraz to dziwniejsze sny, z których ciężko było go wybudzić. Coraz gorzej było mu zasypiać. Zamykał oczy świadom tego, że znów będzie musiał brać udział w tej farsie..

Znowu stał na znajomej mu skarpie. Usłyszał ten sam krzyk i ponownie spojrzał w dół. Znów stał w tym samym miejscu, nad ciemną otchłanią. Nad przepaścią, która wydawała się nie mieć końca. Jego oczy ponownie dojrzały jej przerażoną twarz i zakrwawione dłonie od usilnego utrzymania się na ostrych kamieniach. Z jej oczu płynęły łzy, a jej twarz malowana była strachem. Szlochała i błagała go o pomoc. Kiedy ją zobaczył poczuł silne ukłucie w klatce piersiowej, lecz mimo to próbował ją wyciągnąć. Już centymetry dzieliły go od tego, by złapać jej dłoń. Złapał ją. Udało mu się. Zaczął robić wszystko, by wciągnąć ją na górę. Kiedy była już coraz bliżej, już prawie ją miał, coś złapało go za nogę i zaczęło ciągnąć w tył. Poczuł jak jej dłoń wyślizguje się z jego uścisku. Złapał ją drugą rękę, lecz ona wciąż wysuwała się z jego rąk. Jej oczy nagle stały się takie matowe, zabrakło w nich blasku, jakichkolwiek emocji, życia. Po prostu przestała go trzymać, przez co jej dłoń bezpowrotnie wysuwała mu się z objęć. Bezskutecznie próbował ją złapać. Ostatni obraz, jaki został mu przed oczami, to jej puste oczy i spadające ciało, które znikało w nicości…

Poderwał się na łóżku głośno dysząc. Przy jego łóżku siedział Kyungsoo, Suho i reszta. Na ich widok zmarszczył brwi i rozejrzał się po pokoju tak, jakby był w nim pierwszy raz.
- Wszystko w porządku? – spytał lider. Brunet tylko anemicznie przytaknął głową.
- Długo tu jesteście? – spytał ochrypłym głosem.
- Próbowaliśmy Cię obudzić już od dobrych piętnastu minut… - oznajmił maknae, na co brunet zmarszczył czoło, jakby coś analizował. Opadł bezwładnie na poduszki i wpatrywał się w sufit.
- Wołaj, jakby się coś działo… - usłyszał stłumiony głos lidera i po chwili nastała cisza. Nie wiedział, czy naprawdę zrobiło się tak cicho, czy po prostu on przestał ich słyszeć…

Usiadł na łóżku i spojrzał w okno. Niebo było dziś takie czyste, bezchmurne. Przygryzł dolną wargę i przegarnął włosy. Spojrzał na przyjaciela, który siedział na łóżku i czytał książkę. Nic nie mówiąc wstał, podszedł do swojej szafy, otworzył ją i zaczął wyciągać z niej rzeczy. Po chwili do pokoju wszedł Suho z walizką, którą podał brunetowi. Zmierzył go wzrokiem, na co lider poklepał go tylko po ramieniu i wyszedł zostawiając przyjaciół sam na sam. Kyungsoo odłożył książkę i spojrzał na pakującego się przyjaciela.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że tak po prostu będzie lepiej? – spytał delikatnie. Za odpowiedź dostał tylko wyprane z emocji spojrzenie chłopaka, który miesiąc temu jeszcze tętnił życiem…

Lekko wyłysiały, niewysoki mężczyzna w białym fartuchu przeglądał skrupulatnie jego kartę. Nie chciał niczego przeoczyć, aby później nie było żadnych problemów ani komplikacji. Kiedy skończył, poprawił okulary na nosie, zmierzył go wzrokiem i z szerokim uśmiechem poprosił o powstanie.
- Witamy na oddziale paniczku Kim. – uścisnął mu dłoń. – Zapisałem panu na razie kilka leków, które powinny zlikwidować, bądź nieco poskromić problemy ze snem. – poinformował, po czym poprosił kobietę w bladoróżowym stroju o to, by zaprowadziła go do jego pokoju.
Kiedy znalazł się w swojej sali, stanął w drzwiach i przestudiował najmniejszy jej zakamarek. Ściany były w kolorze blado brzoskwiniowym, biały sufit i jasne panele. Po prawej stronie przy oknie stało jednoosobowe łóżko, obok którego był stoliczek nocny, na którym stała lampka.  Niedaleko stoliczka znajdowała się kanapa i niewielki stół. Po prawej stronie pokoju mieściła się szafa i biurko. Nie było telewizora, ani radia. Wszedł w głąb pokoju, odstawił walizkę, a sam usiadł na łóżku. Spojrzał przez okno, z którego można było bez problemu spoglądać w niebo.
- O godzinie osiemnastej zapraszam na terapię. – pielęgniarka uśmiechnęła się czule i wyszła zamykając za sobą drzwi. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w zamknięte drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła kobieta w podeszłym wieku. Wydawała się być miłą osobą.

Wszedł do dużej sali, która przypominała nieco ogromną świetlicę. Zajął jedno z wolnych miejsc, między starszym od niego o jakieś sześć lat mężczyzną, a szczupłą i osowiałą dziewczyną o blond włosach i matowych oczach.
- Twoja kolej – usłyszał po chwili. Kobieta patrzyła na niego wyczekująco z uśmiechem na ustach. – Powiedz kilka słów o sobie. – Zmieszał się nieco, spojrzał na patrzące się na niego całkiem obce osoby i naprawdę nie miał ochoty nic mówić. Jednak wzrok tej uprzejmej starszej kobiety wywierał na nim taką presję, że postanowił się jednak tego wieczoru odezwać.
- Nazywam się Kim Jongin. Dwa miesiące temu śmierć odebrała mi powietrze…

15 komentarzy:

  1. Brak słów.. Tensia jest zachwycona tym opowiadaniem.. Nojzik się bardzo postarała, na prawdę. Jestem z Ciebie bardzo dumna.. Ogarnęły mnie takie emocje podczas czytania, że nie da się tego opisać.. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To ostatnie zdanie... T ^ T
    Jeziu jak ty pięknie piszesz.
    Tak prawdziwie... jakbym tam była i czuła smutek Kai'a. Chcę więcej! ;33

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie będzie moim ulubionym, takie piękne.....
    Tuci leciały łzy, czytając to piękno.
    Jestem ciekawa jaki będzie kolejny rozdział, który będzie miał tyle emocji co ten.
    Jestem ciekawa czy ta terapia Kai'owi pomoże.... jeju, płaczem ;_;
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Omo, ryczę ;;
    To takie piękne, omfg. Mam nadzieję, że na końcu będzie Happy End :3
    weny~

    OdpowiedzUsuń
  5. Coraz bardziej mi się to podoba :3. Czekam na więcej <3 Świetnie piszesz ,ten rozdział pełen emocji . Aż łzy mi poleciły .

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutne, ale piękne. Nie mogę wyjść z podziwu jak ty to wszystko pięknie piszesz. Też bym tak chciała. Jestem ciekawa co będzie w kolejnych rozdziałach. Mam nadzieję, że Kai z tego wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż mi się go szkoda zrobiło... ;_; Takie sny... </3
    +"Śmierć odebrała mi powietrze…" *w*

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszesz bardzo dobrym językiem, potrafisz odpowiednio dobrać słowa.. I co najważniejesz nie jest on tak potoczny że aż boli, a to się ceni. ;)
    Czekam na ciąg dalszy. :3

    OdpowiedzUsuń
  9. <3. Ty wiesz, Ty wszystko wiesz ;)
    Tylko pisz dalej... mam nadzieje, że Kai nie będzie zwiewał z tego ośrodka... D: Nie wiem dlaczego o tym pomyślałam, mniejsza XD. Po prostu jestem ciekawa dalszej części. I... tego czy przetrąci nos tej uśmiechniętej babie O__o. Ona jest jakaś podejrzana dla mnie. Kurczę... pisz to. Bo tym razem oberwiesz, że o ja... no. :* + ;_; zazdroszczę Ci komentarzy XD <//3 nadal.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejna fala, choć to już w sumie cały wodospad emocji. Coś niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju co krzyczy CHCĘ WIĘCEJ. To tylko pierwszy rozdział a jest już jak mały diamencik, który płynie na bezludną wyspę. A gdy zapiszesz ostatni rozdział dotrze na nią stanie się ogromnym diamentem. <33
    Madnessx3 :*

    OdpowiedzUsuń
  11. ojejku <333 brak słów ... to było piękne ! Proszę Unni napisz dalszy ciąg *w* bo umieram z ciekawości !
    HyoRim ;**

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham <3 popłakłam się... :'( ŚWIETNE!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. W sumie można go zrozumieć. To uczucie pustki i bezsilności, które go otacza. Kto mógłby w takim stanie tętnić życiem.
    Jednak zabrakło mi momentu, w którym zapadłaby ta decyzja, że on udaje się do szpitala, w sensie, mogło być to opisane. Nigdy nie rozumiałam jak takie grupowe terapie mogą pomóc, ale cóż, może się nie znam.
    Kocham cię za ostatnie zdanie! Jest po prostu idealne, cudo! <3

    OdpowiedzUsuń