Była niedziela. W Lorette był to dzień bardzo spokojny. Nie
było żadnych zajęć, terapii, ani przymusowego spędzania czasu z resztą
pacjentów. „Zabiegi” były przeprowadzane jedynie u osób, które musiały je mieć
regularnie, bo inaczej leczenie nie przynosiłoby rezultatów.
Więc kiedy wstał na śniadanie, spokojnie, wolnym krokiem
poszedł do stołówki, nawet pielęgniarki uśmiechały się do niego serdecznie.
Usiadł więc przy swoim stole i spojrzał na posiłek, który był dla niego
przygotowany. Na talerzu był chrupiący tost i porcja dżemu. Jakby miał się tym
najeść… Na szczęścia był jeszcze jogurt i sok. W niedziele ich posiłki
wyglądały nieco lepiej, były smaczniejsze i jakoś ich podawanie było lepsze.
Rozejrzał się po sali, po czym zaczął jeść. Kończąc zaczął przyglądać się
wychodzącym ze stołówki pacjentom. Tego dnia nawet nikt nie miał ochoty iść na
świetlicę, wszyscy szli od razu do siebie. W sumie nie dziwił im się ani
trochę. Niektóre zabiegi naprawdę były jego zdaniem niemoralne. Więc pacjenci
po takich zabiegach, które mieli robiony prawie dzień w dzień muszą być
naprawdę wykończeni. Widząc, że świetlica jest zupełnie pusta postanowił tam
pójść. Kiedy miał już wejść do środka usłyszał przekręcanie zamka w drzwiach
wejściowych. Zatrzymał się i spojrzał w ich stronę. Zobaczył postać doktora
Lee, za którą kryła się drobna postać dziewczyny ze spuszczoną głową. Przyjrzał
się uważniej. Była zdecydowanie niższa od niego, a lekko pofalowane,
ciemnobrązowe włosy nie były upięte, a grzywka długości prawie całej twarzy
opadała jej na twarz. Zmrużył oczy i zrobił krok w tamtym kierunku. Miała na
sobie czarne rurki, czerwone trampki, szary top i lekko rozciągnięty sweter w
kolorze morskiej toni. Nigdy wcześniej jej tutaj nie widział, więc zaczął
zastanawiać się, kim mogła być. Przypominała mu kogoś. Po chwili usłyszał kroki
nadchodzące z drugiej strony korytarza.
- Witamy w Lorette! – usłyszał znajomy głos lekarki, której
naprawdę nie znosił. Z doktorem Lee naprawdę można było się porozumieć.
Rozumiał go i wiedział, że nie musi obawiać się o to, że Jongin straciłby
panowanie nad sobą. Jednak lekarka, pani Smith, Amerykanka, była zupełnie inna.
Widziała tylko czubek swojego nosa i nic jej nigdy nie obchodziło. Ważne było
dla niej tylko to, aby w szpitalu była cisza i żadnych niepotrzebnych szmerów,
rozmów czy pytań, które często były do niej kierowane przez pacjentów. Była
niestety osobą, która praktycznie nigdy nie udzielała odpowiedzi na żadne z
nich. Była opryskliwą kobietą pozbawioną jakiejkolwiek empatii. Doktor Smith
była przecież od tego, aby pomagać i wyjaśniać wszelkie niezgodności czy
nieporozumienia. Ona najczęściej doprowadzała swoich pacjentów do stracenia
równowagi, co zawsze kończyło się tym, że kazała zastosować środek
uspokajający, tylko dlatego by nikt nie zakłócał jej idealnego porządku.
Szatynka podniosła wzrok znad swoich dłoni, w których
trzymała torbę i spojrzała na zbliżającą się do niej kobietę. Jongin przyjrzał
się jej i na dłuższą chwilę zatrzymał się na jej oczach. Były piękne, ale
skrywały wielki smutek. Wyglądała normalnie, więc co robiła w Lorette? Przyszła
tu pracować? Nie, na pewno nie. Wyglądała na zbyt przybitą, by przyjść tu do
pracy. Kiedy usłyszała skrzypnięcie zamykanych się drzwi wejściowych obejrzała
się za siebie i spojrzała z tęsknotą na chowający się za dębowymi wrotami
słoneczny dzień.
- Chętnie bym panienkę obsłużyła, ale mam dziś tak wiele do
zrobienia… - słysząc te słowa Jongin o mało nie parsknął śmiechem. „Jak zawsze,
wielka pani dyrektor, która i tak w niczym tu nie pomaga.” Postanowił bez słowa
słuchać dalej. – Doktor Lee wszystko Ci wytłumaczy. A teraz wybaczcie, muszę
iść. Ukłoniła się i zniknęła w biurze. Doktor uśmiechnął się ciepło do
szatynki, która niepewnie rozglądała się dookoła. Nagle jej wzrok napotkał na swojej
drodze coś, co bardzo ją zaintrygowało. Stała tak przez moment nie kontaktując
ze światem. Z osłupienia wytrącił ją doktor, który stanął twardo przed nią
ograniczając jej widoczność.
- Zapraszam do siebie, wszystko Ci wytłumaczę i później
pokażę Twój pokój. – dziewczyna spojrzała w końcu na niego i przytaknęła.
Ruszyli razem do jego gabinetu znikając za zakrętem.
Jonginowi ode chciało
się czytać. Stał tak jeszcze przez chwilę wpatrując się w miejsce, w którym
zniknęła. Ruszył wreszcie w zamyśleniu wolnym krokiem do pokoju. Szurał nogami
po szarym linoleum i wpatrywał się tylko w czubki swoich kapci. Nagle uderzył w
coś, przez co zachwiał się nieco ledwo łapiąc równowagę. Od razu poznał wylakierowane, czarne buty
doktora Lee. Podniósł więc wzrok, by móc na niego spojrzeć i od razu
oprzytomniał. Za doktorem skrywała się postać drobnej szatynki, którą wcześniej
widział. Ich spojrzenia ponownie się spotkały i oboje zastygli w bezruchu.
Doktor zmierzył ich wzrokiem i szeroko się uśmiechnął.
- Jongin, przywitaj się. - Odezwał się w końcu lekarz. – To
jest Diana… - przerwał na chwilę i przyjrzał się uważniej wpatrującej się w
siebie dwójce. – myślę, że znajdziecie wspólny język…
Poklepał chłopaka po ramieniu i poszedł zostawiając ich
samych. Brunet w końcu oprzytomniał i skinął głową na powitanie. Dziewczyna
zamrugała kilkukrotnie, skinęła i wolnym krokiem bez słowa podeszła do swojej
sali i złapała za klamkę. Zatrzymała się i obejrzała na niego. Zmierzyła go
wzrokiem i zniknęła za drzwiami. Stał jeszcze przez chwilę w tym samym miejscu,
a kiedy wreszcie przestał analizować to, co właśnie miało miejsce minął jej
drzwi i wszedł do pokoju. Okazało się, że mają pokoje obok siebie.
Niebo tej nocy było takie piękne. Nie było na nim ani jednej
chmury, a gwiazdy świeciły najjaśniej jak to było możliwe. Siedział na łóżku i
wpatrywał się w nie jak w najpiękniejszy obraz na świecie. Uśmiechnął się i
opadł na poduszki. Przewrócił się na bok, przodem do ściany i nagle odrzuciło
go, aż spadł na podłogę. Na łóżku leżała śmiejąca się do niego Eliza. Widząc,
że to ona uspokoił się nieco i podniósł przyglądając się jej.
- Co tu robisz? – wyszeptał. – Nie powinno Cię tu być…
Dziewczyna zaśmiała się i wstała. Podeszła do niego i go
przytuliła. Znieruchomiał. Nie powinien przecież tego czuć. Dlaczego ją widzi?
Przecież badania wskazywały na poprawę… Więc dlaczego ona znowu wróciła?
Zwątpił, czy na pewno jest zdrowy. Może naprawdę zaliczał się do tych
wszystkich ludzi, którzy przebywali w tym szpitalu? Może on też oszalał?...
~
Kiedy otworzył oczy znajdował się w białej, oświetlonej
sali. Gdy tylko jego oczy przyzwyczaiły
się do oślepiającego światła rozejrzał się dookoła. To nie był jego pokój. Więc
gdzie był? Podniósł się na łokciach i zobaczył, że znajduje się w zabiegowym.
Zmarszczył czoło i zaczął analizować, co mogło się stać. Wstał, ale nie mógł
odejść, gdyż coś kuło go w lewe przedramię. Spojrzał w tę stronę i zobaczył
wbitą w jego żyłę kroplówkę. Nic nie mógł sobie przypomnieć… Nagle do sali
wszedł doktor Lee. Widząc przytomnego chłopaka podbiegł do niego i złapał za
ramiona. Jongin oprzytomniał nieco i zdezorientowanym wzrokiem wpatrywał się w
lekarza.
- Jak się czujesz? – spytał mężczyzna. Chłopak zastanowił
się chwilę nad odpowiedzią.
- Chyba wszystko w porządku. – odparł ochrypłym głosem. – Co
się stało?
- Byłeś nieprzytomny dwa dni… - mruknął dr. Lee. –
Znaleźliśmy Cię na podłodze w Twojej sali… Coś się stało? Pamiętasz coś?
- Właśnie nie bardzo… - zmrużył oczy, próbując skupić się na
tym, by coś sobie przypomnieć. – Już wiem! – otworzył szerzej oczy i spojrzał
na doktora, który z zaciekawieniem przyglądał mu się od dłuższej chwili. – W
nocy widziałem Elizę. Była u mnie w pokoju, przytuliła mnie.
- Jak to… widziałeś Elizę? Nie możliwe. – sprostował, jednak
zaczął się dokładniej zastanawiać nad tym, co powiedział mu chłopak. – Jedyne
wyjaśnienie jest takie, że leki Ci nie pomagają…
- Sam nie wiem, przecież było dobrze… - Jongin wziął głęboki
oddech. – Nie chcę znowu przechodzić przez te głupie badania i zmianę lekarstw.
Naprawdę.
- Zaraz coś wymyślimy. – doktor Lee doskonale rozumiał
chłopaka i jego niechęć.
- Może… - zaczął brunet. – Daj mi jeszcze trochę czasu, może
to był jakiś efekt uboczny. Może to już nie wróci. Daj mi spróbować…
- Chodzi Ci o to, że sam chcesz dać sobie z tym radę… - doktor
Lee rozumiał go lepiej, niż ktokolwiek inny. Chłopak przytaknął i czekał na
reakcję lekarza. Mężczyzna uśmiechnął się tylko i poklepał go po ramieniu. –
Zawsze warto spróbować. Jak się nie uda, to wtedy pomyślimy co dalej. –
uśmiechnął się i wstał.
- Zaczekaj! – rzucił za nim Jongin. Mężczyzna obejrzał się i
spojrzał na chłopaka wyczekująco. – zdejmiesz mi to? – wskazał na kroplówki.
Doktor Lee zaśmiał się i wrócił się, by pomóc mu się z tego wyplątać.
Kiedy wrócił do siebie od razu poszedł spać. Obudził się
następnego dnia pełny sił i czuł głód. Naprawdę był głodny, niesamowicie. Nie
mógł się doczekać momentu, gdy wybije godzina dziewiąta, aby udać się na
śniadanie.
Na stołówce wszystko było po staremu, prócz jednej rzeczy.
Na jego stoliku stał jeszcze jeden talerz. Zmarszczył brwi, ale zignorował to i
po prostu usiadł zabierając się za jedzenie. Gdy wkładał do ust kolejną łyżkę z
owsianką w drzwiach pojawiła się szatynka nieco skrępowana. Głowę miała
spuszczoną, przez co włosy spadały jej na twarz zasłaniając ją. Nie wiedział
czemu, ale kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze. Miała na sobie szary
sweter przeciągany przez głowę z lekko za długimi rękawami, który wyglądał jak
tunika i czarne leginsy. Ku jego zdziwieniu podeszła do jego stołu i cichutko,
bez słowa zajęła miejsce naprzeciwko niego.
Poczuł jak każdy jego mięsień napina się, a w gardle poczuł
gule, która uniemożliwiała mu jedzenie. Nie miał pojęcia, czy powinien się do
niej odezwać. Powiedzieć coś? Nie powiedzieć? Kiedy męcząc się w końcu zjadł
wstał i wyszedł z jadalni. Poszedł do świetlicy, która tym razem była zupełnie
pusta mimo tego, że wielu pacjentów skończyło już jeść i wyszło dawno ze
stołówki. Postanowił, że poczyta książkę. Tym razem naprawdę chciał to zrobić. Podszedł
do regału i wziął pierwszą z brzegu. Usiadł na parapecie i dopiero po
przeczytaniu kilku zdań zorientował się, że nie jest sam. Podniósł wzrok znad
książki i zobaczył stojącą na drugim końcu pomieszczenia ową nieśmiałą
szatynkę, która jadła wcześniej z nim śniadanie. Zmierzył ją wzrokiem,
obdarował swoim czarującym półuśmiechem i wrócił do książki.
- Mogę… - usłyszał po chwili. – Mogę Cię narysować? – uniósł
ponownie wzrok, a dziewczyna stała tylko kilka kroków przed nim i przyglądała
mu się uważnie. Powolnym ruchem zamknął książkę i przytaknął głową. Uśmiechnęła
się, po czym podbiegła do niego, co go zupełnie zaskoczyło. Nie wydawała się
być osobą tego typu, a wręcz wyglądała na zamkniętą w sobie i raczej unikającą
jakichkolwiek kontaktów z innymi. Złapała go za nadgarstki i ściągnęła na nogi.
Stanął przed nią, a ona zaczęła mu się przyglądać w zamyśleniu, przekrzywiając
głowę to na prawą, to na lewą stronę. Zaczęła pchać go do tyłu, aż oparł się o
ścianę. Przekrzywiła głowę na prawo i przygryzła dolną wargę. Rozpięła mu bluzę
i lekko zrzuciła ją z ramion tak, by je odkrywała. Przyglądał jej się w
zaciekawieniu, na co ona w końcu uśmiechnęła się zadziornie.
- Tak będzie dobrze. – zrobiła kilka kroków w tył. – Tylko
się nie ruszaj! – nakazała mu, po czym przesunęła sobie fotel na środek pokoju
i usiadła na nim z zeszytem i ołówkiem. Chłopak stał tak, jak go o to prosiła,
a jego czekoladowe oczy śledziły każdy ruch ołówka w jej dłoni. Wydawało się,
że doskonale wiedziała co robi i że sprawiało jej to przyjemność. Uśmiechnął
się pod nosem i przygryzł wargę.
O boziu boziu boziu boziu *o*
OdpowiedzUsuńJakie to cudowne ! ; D ;333
Ja chcę więcej! ♥
Bardzo wciągające ;>
Świetne. Wciągająca na maksa. :3. To opowiadanie jest jednym z moich ulubionym ,bardzo dobrze mi się je czyta <3. Życzę więcej weny ,dużo pomysłów i jeszcze raz twoje opowiadanie jest świetnie <3
OdpowiedzUsuńŚwietna część ! Uwielbiam to opowiadanie. Moja zdolna Nooojz <3.
OdpowiedzUsuńJestem zadowolona, naprawdę zadowolona, tylko..................... dlaczego tak mało komentarzy ? :c
OdpowiedzUsuńŚwietne ! ;-) Jestem ciekawa jaką historie skrywa ta dziewczyna ;> /HyoRim.
OdpowiedzUsuńNiemoralne zabiegi, to przypomniało mi film z Angeliną Jolie "Oszukana", gdzie w szpitalu psychiatrycznym wręcz torturowali ludzi, przetrzymywali ich tam siłą... w sumie, w pewien sposób właśnie tak widzę takie szpitale.
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że coś go połączy z tą blondynką, a tu pojawia się nowa dziewczyna. Ciekawie! Ogromny smutek w jej oczach, czyżby spotkało ją coś podobnego?
Wow, i jeszcze widzi ducha swojej zmarłej dziewczyny... aż się boję, co z tego wszystkiego wyniknie.
Rozumiem, że sposób w jaki chciała go narysować miał pewnie pasować do zdjęcia ;P Bo jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ta niby nieśmiała dziewczyna nagle zaczęła go "molestować" xD Chociaż kto wie, w sumie nie wiem czemu ona tam jest.
20 year old Community Outreach Specialist Kalle O'Collopy, hailing from Lacombe enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Snowboarding. Took a trip to Brussels and drives a Ford GT40 Prototype. znajdz to
OdpowiedzUsuń