czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 3.


Była niedziela. W Lorette był to dzień bardzo spokojny. Nie było żadnych zajęć, terapii, ani przymusowego spędzania czasu z resztą pacjentów. „Zabiegi” były przeprowadzane jedynie u osób, które musiały je mieć regularnie, bo inaczej leczenie nie przynosiłoby rezultatów.
Więc kiedy wstał na śniadanie, spokojnie, wolnym krokiem poszedł do stołówki, nawet pielęgniarki uśmiechały się do niego serdecznie. Usiadł więc przy swoim stole i spojrzał na posiłek, który był dla niego przygotowany. Na talerzu był chrupiący tost i porcja dżemu. Jakby miał się tym najeść… Na szczęścia był jeszcze jogurt i sok. W niedziele ich posiłki wyglądały nieco lepiej, były smaczniejsze i jakoś ich podawanie było lepsze. Rozejrzał się po sali, po czym zaczął jeść. Kończąc zaczął przyglądać się wychodzącym ze stołówki pacjentom. Tego dnia nawet nikt nie miał ochoty iść na świetlicę, wszyscy szli od razu do siebie. W sumie nie dziwił im się ani trochę. Niektóre zabiegi naprawdę były jego zdaniem niemoralne. Więc pacjenci po takich zabiegach, które mieli robiony prawie dzień w dzień muszą być naprawdę wykończeni. Widząc, że świetlica jest zupełnie pusta postanowił tam pójść. Kiedy miał już wejść do środka usłyszał przekręcanie zamka w drzwiach wejściowych. Zatrzymał się i spojrzał w ich stronę. Zobaczył postać doktora Lee, za którą kryła się drobna postać dziewczyny ze spuszczoną głową. Przyjrzał się uważniej. Była zdecydowanie niższa od niego, a lekko pofalowane, ciemnobrązowe włosy nie były upięte, a grzywka długości prawie całej twarzy opadała jej na twarz. Zmrużył oczy i zrobił krok w tamtym kierunku. Miała na sobie czarne rurki, czerwone trampki, szary top i lekko rozciągnięty sweter w kolorze morskiej toni. Nigdy wcześniej jej tutaj nie widział, więc zaczął zastanawiać się, kim mogła być. Przypominała mu kogoś. Po chwili usłyszał kroki nadchodzące z drugiej strony korytarza.
- Witamy w Lorette! – usłyszał znajomy głos lekarki, której naprawdę nie znosił. Z doktorem Lee naprawdę można było się porozumieć. Rozumiał go i wiedział, że nie musi obawiać się o to, że Jongin straciłby panowanie nad sobą. Jednak lekarka, pani Smith, Amerykanka, była zupełnie inna. Widziała tylko czubek swojego nosa i nic jej nigdy nie obchodziło. Ważne było dla niej tylko to, aby w szpitalu była cisza i żadnych niepotrzebnych szmerów, rozmów czy pytań, które często były do niej kierowane przez pacjentów. Była niestety osobą, która praktycznie nigdy nie udzielała odpowiedzi na żadne z nich. Była opryskliwą kobietą pozbawioną jakiejkolwiek empatii. Doktor Smith była przecież od tego, aby pomagać i wyjaśniać wszelkie niezgodności czy nieporozumienia. Ona najczęściej doprowadzała swoich pacjentów do stracenia równowagi, co zawsze kończyło się tym, że kazała zastosować środek uspokajający, tylko dlatego by nikt nie zakłócał jej idealnego porządku.
Szatynka podniosła wzrok znad swoich dłoni, w których trzymała torbę i spojrzała na zbliżającą się do niej kobietę. Jongin przyjrzał się jej i na dłuższą chwilę zatrzymał się na jej oczach. Były piękne, ale skrywały wielki smutek. Wyglądała normalnie, więc co robiła w Lorette? Przyszła tu pracować? Nie, na pewno nie. Wyglądała na zbyt przybitą, by przyjść tu do pracy. Kiedy usłyszała skrzypnięcie zamykanych się drzwi wejściowych obejrzała się za siebie i spojrzała z tęsknotą na chowający się za dębowymi wrotami słoneczny dzień.
- Chętnie bym panienkę obsłużyła, ale mam dziś tak wiele do zrobienia… - słysząc te słowa Jongin o mało nie parsknął śmiechem. „Jak zawsze, wielka pani dyrektor, która i tak w niczym tu nie pomaga.” Postanowił bez słowa słuchać dalej. – Doktor Lee wszystko Ci wytłumaczy. A teraz wybaczcie, muszę iść. Ukłoniła się i zniknęła w biurze. Doktor uśmiechnął się ciepło do szatynki, która niepewnie rozglądała się dookoła. Nagle jej wzrok napotkał na swojej drodze coś, co bardzo ją zaintrygowało. Stała tak przez moment nie kontaktując ze światem. Z osłupienia wytrącił ją doktor, który stanął twardo przed nią ograniczając jej widoczność.
- Zapraszam do siebie, wszystko Ci wytłumaczę i później pokażę Twój pokój. – dziewczyna spojrzała w końcu na niego i przytaknęła. Ruszyli razem do jego gabinetu znikając za zakrętem.
Jonginowi  ode chciało się czytać. Stał tak jeszcze przez chwilę wpatrując się w miejsce, w którym zniknęła. Ruszył wreszcie w zamyśleniu wolnym krokiem do pokoju. Szurał nogami po szarym linoleum i wpatrywał się tylko w czubki swoich kapci. Nagle uderzył w coś, przez co zachwiał się nieco ledwo łapiąc równowagę.  Od razu poznał wylakierowane, czarne buty doktora Lee. Podniósł więc wzrok, by móc na niego spojrzeć i od razu oprzytomniał. Za doktorem skrywała się postać drobnej szatynki, którą wcześniej widział. Ich spojrzenia ponownie się spotkały i oboje zastygli w bezruchu. Doktor zmierzył ich wzrokiem i szeroko się uśmiechnął.
- Jongin, przywitaj się. - Odezwał się w końcu lekarz. – To jest Diana… - przerwał na chwilę i przyjrzał się uważniej wpatrującej się w siebie dwójce. – myślę, że znajdziecie wspólny język…
Poklepał chłopaka po ramieniu i poszedł zostawiając ich samych. Brunet w końcu oprzytomniał i skinął głową na powitanie. Dziewczyna zamrugała kilkukrotnie, skinęła i wolnym krokiem bez słowa podeszła do swojej sali i złapała za klamkę. Zatrzymała się i obejrzała na niego. Zmierzyła go wzrokiem i zniknęła za drzwiami. Stał jeszcze przez chwilę w tym samym miejscu, a kiedy wreszcie przestał analizować to, co właśnie miało miejsce minął jej drzwi i wszedł do pokoju. Okazało się, że mają pokoje obok siebie.

Niebo tej nocy było takie piękne. Nie było na nim ani jednej chmury, a gwiazdy świeciły najjaśniej jak to było możliwe. Siedział na łóżku i wpatrywał się w nie jak w najpiękniejszy obraz na świecie. Uśmiechnął się i opadł na poduszki. Przewrócił się na bok, przodem do ściany i nagle odrzuciło go, aż spadł na podłogę. Na łóżku leżała śmiejąca się do niego Eliza. Widząc, że to ona uspokoił się nieco i podniósł przyglądając się jej.
- Co tu robisz? – wyszeptał. – Nie powinno Cię tu być…
Dziewczyna zaśmiała się i wstała. Podeszła do niego i go przytuliła. Znieruchomiał. Nie powinien przecież tego czuć. Dlaczego ją widzi? Przecież badania wskazywały na poprawę… Więc dlaczego ona znowu wróciła? Zwątpił, czy na pewno jest zdrowy. Może naprawdę zaliczał się do tych wszystkich ludzi, którzy przebywali w tym szpitalu? Może on też oszalał?...

~
Kiedy otworzył oczy znajdował się w białej, oświetlonej sali.  Gdy tylko jego oczy przyzwyczaiły się do oślepiającego światła rozejrzał się dookoła. To nie był jego pokój. Więc gdzie był? Podniósł się na łokciach i zobaczył, że znajduje się w zabiegowym. Zmarszczył czoło i zaczął analizować, co mogło się stać. Wstał, ale nie mógł odejść, gdyż coś kuło go w lewe przedramię. Spojrzał w tę stronę i zobaczył wbitą w jego żyłę kroplówkę. Nic nie mógł sobie przypomnieć… Nagle do sali wszedł doktor Lee. Widząc przytomnego chłopaka podbiegł do niego i złapał za ramiona. Jongin oprzytomniał nieco i zdezorientowanym wzrokiem wpatrywał się w lekarza.
- Jak się czujesz? – spytał mężczyzna. Chłopak zastanowił się chwilę nad odpowiedzią.
- Chyba wszystko w porządku. – odparł ochrypłym głosem. – Co się stało?
- Byłeś nieprzytomny dwa dni… - mruknął dr. Lee. – Znaleźliśmy Cię na podłodze w Twojej sali… Coś się stało? Pamiętasz coś?
- Właśnie nie bardzo… - zmrużył oczy, próbując skupić się na tym, by coś sobie przypomnieć. – Już wiem! – otworzył szerzej oczy i spojrzał na doktora, który z zaciekawieniem przyglądał mu się od dłuższej chwili. – W nocy widziałem Elizę. Była u mnie w pokoju, przytuliła mnie.
- Jak to… widziałeś Elizę? Nie możliwe. – sprostował, jednak zaczął się dokładniej zastanawiać nad tym, co powiedział mu chłopak. – Jedyne wyjaśnienie jest takie, że leki Ci nie pomagają…
- Sam nie wiem, przecież było dobrze… - Jongin wziął głęboki oddech. – Nie chcę znowu przechodzić przez te głupie badania i zmianę lekarstw. Naprawdę.
- Zaraz coś wymyślimy. – doktor Lee doskonale rozumiał chłopaka i jego niechęć.
- Może… - zaczął brunet. – Daj mi jeszcze trochę czasu, może to był jakiś efekt uboczny. Może to już nie wróci. Daj mi spróbować…
- Chodzi Ci o to, że sam chcesz dać sobie z tym radę… - doktor Lee rozumiał go lepiej, niż ktokolwiek inny. Chłopak przytaknął i czekał na reakcję lekarza. Mężczyzna uśmiechnął się tylko i poklepał go po ramieniu. – Zawsze warto spróbować. Jak się nie uda, to wtedy pomyślimy co dalej. – uśmiechnął się i wstał.
- Zaczekaj! – rzucił za nim Jongin. Mężczyzna obejrzał się i spojrzał na chłopaka wyczekująco. – zdejmiesz mi to? – wskazał na kroplówki. Doktor Lee zaśmiał się i wrócił się, by pomóc mu się z tego wyplątać.

Kiedy wrócił do siebie od razu poszedł spać. Obudził się następnego dnia pełny sił i czuł głód. Naprawdę był głodny, niesamowicie. Nie mógł się doczekać momentu, gdy wybije godzina dziewiąta, aby udać się na śniadanie.
Na stołówce wszystko było po staremu, prócz jednej rzeczy. Na jego stoliku stał jeszcze jeden talerz. Zmarszczył brwi, ale zignorował to i po prostu usiadł zabierając się za jedzenie. Gdy wkładał do ust kolejną łyżkę z owsianką w drzwiach pojawiła się szatynka nieco skrępowana. Głowę miała spuszczoną, przez co włosy spadały jej na twarz zasłaniając ją. Nie wiedział czemu, ale kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze. Miała na sobie szary sweter przeciągany przez głowę z lekko za długimi rękawami, który wyglądał jak tunika i czarne leginsy. Ku jego zdziwieniu podeszła do jego stołu i cichutko, bez słowa zajęła miejsce naprzeciwko niego.
Poczuł jak każdy jego mięsień napina się, a w gardle poczuł gule, która uniemożliwiała mu jedzenie. Nie miał pojęcia, czy powinien się do niej odezwać. Powiedzieć coś? Nie powiedzieć? Kiedy męcząc się w końcu zjadł wstał i wyszedł z jadalni. Poszedł do świetlicy, która tym razem była zupełnie pusta mimo tego, że wielu pacjentów skończyło już jeść i wyszło dawno ze stołówki. Postanowił, że poczyta książkę. Tym razem naprawdę chciał to zrobić. Podszedł do regału i wziął pierwszą z brzegu. Usiadł na parapecie i dopiero po przeczytaniu kilku zdań zorientował się, że nie jest sam. Podniósł wzrok znad książki i zobaczył stojącą na drugim końcu pomieszczenia ową nieśmiałą szatynkę, która jadła wcześniej z nim śniadanie. Zmierzył ją wzrokiem, obdarował swoim czarującym półuśmiechem i wrócił do książki.
- Mogę… - usłyszał po chwili. – Mogę Cię narysować? – uniósł ponownie wzrok, a dziewczyna stała tylko kilka kroków przed nim i przyglądała mu się uważnie. Powolnym ruchem zamknął książkę i przytaknął głową. Uśmiechnęła się, po czym podbiegła do niego, co go zupełnie zaskoczyło. Nie wydawała się być osobą tego typu, a wręcz wyglądała na zamkniętą w sobie i raczej unikającą jakichkolwiek kontaktów z innymi. Złapała go za nadgarstki i ściągnęła na nogi. Stanął przed nią, a ona zaczęła mu się przyglądać w zamyśleniu, przekrzywiając głowę to na prawą, to na lewą stronę. Zaczęła pchać go do tyłu, aż oparł się o ścianę. Przekrzywiła głowę na prawo i przygryzła dolną wargę. Rozpięła mu bluzę i lekko zrzuciła ją z ramion tak, by je odkrywała. Przyglądał jej się w zaciekawieniu, na co ona w końcu uśmiechnęła się zadziornie.
- Tak będzie dobrze. – zrobiła kilka kroków w tył. – Tylko się nie ruszaj! – nakazała mu, po czym przesunęła sobie fotel na środek pokoju i usiadła na nim z zeszytem i ołówkiem. Chłopak stał tak, jak go o to prosiła, a jego czekoladowe oczy śledziły każdy ruch ołówka w jej dłoni. Wydawało się, że doskonale wiedziała co robi i że sprawiało jej to przyjemność. Uśmiechnął się pod nosem i przygryzł wargę.

7 komentarzy:

  1. O boziu boziu boziu boziu *o*
    Jakie to cudowne ! ; D ;333
    Ja chcę więcej! ♥
    Bardzo wciągające ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. Wciągająca na maksa. :3. To opowiadanie jest jednym z moich ulubionym ,bardzo dobrze mi się je czyta <3. Życzę więcej weny ,dużo pomysłów i jeszcze raz twoje opowiadanie jest świetnie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna część ! Uwielbiam to opowiadanie. Moja zdolna Nooojz <3.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zadowolona, naprawdę zadowolona, tylko..................... dlaczego tak mało komentarzy ? :c

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ! ;-) Jestem ciekawa jaką historie skrywa ta dziewczyna ;> /HyoRim.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niemoralne zabiegi, to przypomniało mi film z Angeliną Jolie "Oszukana", gdzie w szpitalu psychiatrycznym wręcz torturowali ludzi, przetrzymywali ich tam siłą... w sumie, w pewien sposób właśnie tak widzę takie szpitale.
    Ja myślałam, że coś go połączy z tą blondynką, a tu pojawia się nowa dziewczyna. Ciekawie! Ogromny smutek w jej oczach, czyżby spotkało ją coś podobnego?
    Wow, i jeszcze widzi ducha swojej zmarłej dziewczyny... aż się boję, co z tego wszystkiego wyniknie.
    Rozumiem, że sposób w jaki chciała go narysować miał pewnie pasować do zdjęcia ;P Bo jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ta niby nieśmiała dziewczyna nagle zaczęła go "molestować" xD Chociaż kto wie, w sumie nie wiem czemu ona tam jest.

    OdpowiedzUsuń
  7. 20 year old Community Outreach Specialist Kalle O'Collopy, hailing from Lacombe enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Snowboarding. Took a trip to Brussels and drives a Ford GT40 Prototype. znajdz to

    OdpowiedzUsuń